W pierwszych klasach szkoły podstawowej uczymy się pisać, liczyć i czytać ze zrozumieniem. To z tego ostatniego punktu programu bardzo często wynika to, że musimy czytać nudne lektury. Często dzieci w tym wielu potrafią już zdecydować, po jaką książkę będą chciały sięgnąć i męczą się przy pozycjach napisanych kilka dziesięcioleci temu. Wciąż są one jednak w postawie i każdy uczeń musi przez nie przebrnąć.
Pozycje dostępne w szkolnych bibliotekach są w stanie zainteresować uczniów, a mimo to w kanonie wciąż są czytanki, które musieli poznawać nasi rodzice. Mimo że są nudne, są one bardzo potrzebne. Nie oznacza to oczywiście, że nie można by wprowadzić nowych i interesujących pozycji, ale sam fakt istnienie prostych i niewymagających lektur nie jest głupim pomysłem. Niewiele dzieci sięga po książki z własnej woli, a we wczesnych latach edukacji niezwykle ważne jest, żeby rozwijały one swoją umiejętność czytania, również na głos. Jeśli w porę się tego nie nauczą, ten problem będzie się za nimi ciągnął w dorosłym życiu. Dlatego zachęca się dzieci do czytania pod pozorem zadawania im lektur szkolnych do poznania. Nie ważna jest ich treść, ale zachęcenie dziecka do szkolenie się w czytaniu, a przepytywanie z ich treści to nic innego, niż sprawdzenie, czy dziecko radzi sobie z czytaniem ze zrozumieniem, potrafi analizować tekst i nie potrzebuje większej pomocy z ćwiczeniem tych umiejętności.
To jest niewątpliwie problem. Lektury szkolne zniechęcają dzieci do czytania książek, poprzez nudne lektury.